Świętemu Hubertowi cześć
Legenda i zwyczaje łowieckie
Obraz „widzenie św. Huberta” pędzla artysty malarza Zdzisława Pliszak własność koła łowieckiego „Ryś Pruchnik” znajduje się w domu myśliwskim „Pod Dębami” w Woli Węgierskiej ufundowany dla koła w dniu 4 czerwca 2000 wraz z sztandarem w 45 rocznicę działalności w obwodach łowieckich 130 PR i 131 PR na terenach gmin Pruchnik, Rokietnica i Roźwienica.
Patronem myśliwych jest św. Hubert, którego imieniny przypadają na 3 listopada. Historia, a raczej legenda ze św. Hubertem bierze swój początek w połowie VII wieku w borach Gór Ardeńskich w pobliżu miasta Mastricht, na terenach dzisiejszej Belgii. Chrześcijaństwo dotarło już w tamte strony i było wyznawane głównie przez rycerstwo i możnych. Prosty lud dalej był pogański i wierzył jeszcze w różne pogańskie bóstwa. W ówczesnych czasach jednym ze sposobów na życie było polowanie. Rycerstwo w czasach, gdy nie było wojen doskonaliło swój kunszt, miedzy innymi poprzez polowania, gdzie trzeba było wykazać się siłą, zręcznością i przebiegłością z dzikim zwierzem, a także w celu zgromadzenia zapasów żywności na przyszłe wyprawy wojenne. Te umiejętności nabyte na polowaniach jakże często przydawały się w późniejszej walce. Święty Hubert urodził się w 655 r. prawdopodobnie w Brabancji, pochodził z rodziny jakiegoś możnowładcy, z panów akwitańskich lub królewskiego rodu Merowingów. Kiedy ukończył 18 lat oddano go na dwór Frankonii, gdzie poślubił córkę Pepina z Heristal. Z tego szczęśliwego związku urodził się syn Floiribed – późniejszy biskup, męczennik z Legie. W szóstym roku małżeństwa żona Huberta wyjechała z jego dworu do swojej umierającej matki. Nieobecność jego żony zaczęła przeciągać się w lata toteż nic dziwnego, że osamotniony Hubert znalazł się niebawem w hulaszczym towarzystwie rycerstwa, które powoli acz skutecznie odmieniło jego dotychczasowy bogobojny tryb życia. Hulanki, swawole i polowania były odtąd nową treścią jego życia. Z czasem w polowaniach doszedł do takiej wprawy, że nikt w okolicy nie mógł mu dorównać przez co zdobył sobie swoistą sławę w państwie. W swym zapamiętaniu polował tylko dla przyjemności, dla zaspokojenia swoich żądzy nie zważając nawet na święta. Zwrotny dzień w jego życiu przyniosły święta Bożego Narodzenia w 695 roku, czy jak inna legenda głosi Wielki Piątek 695 roku. Hubert nie zważając na tak uroczyste święto już od świtu uganiał się z rycerstwem i dużą psiarnią polując lasach Gór Ardeńskich, sprawiając istną rzeź wśród zwierzyny. W pogoni za grubym zwierzem odłączył się od swoich towarzyszy łowów i zabłądził. Szukając powrotnej drogi w pewnym momencie w mrocznej kniei ukazał mu się jeleń z jaśniejącym krzyżem pośrodku wieńca. Niektóre źródła podają, że jeleń był biały. Jeleń ludzkim głosem skarcił myśliwego, za brak poszanowania dnia świątecznego i wyniszczanie zwierzyny bez rzeczywistej potrzeby. Dla Huberta było to tak wielkie przeżycie, że zmienił swoje życie, wstąpił do zakonu i był tak gorliwym rzecznikiem chrześcijaństwa, że doczekał się biskupiej godności. Inne źródła podają, że po spotkaniu jelenia Hubert udał się do Rzymu, gdzie papież Sergiusz I nadał mu godność biskupa z Legie. Ziemie objęte duszpasterstwem przez Huberta były zamieszkane przez liczne plemiona pogańskie. Umiłowanie przyrody, znajomość lasu i jego mieszkańców pomogła biskupowi w dotarciu do dusz zamieszkałych tam ludów i w zniesieniu kultu pogańskich bożków. Łowy na zwierza zamienił św. Hubert na łowy dusz. Biskup Hubert zmarł prawdopodobnie, a przyczyną śmierci była gangrena, która wdała się od rany otrzymanej od sztyletu i 30 maja 704 r został pochowany w kościele w Legie, W 16-cie lat po jego śmierci w 743 roku gdy odkopano jego grób w celu poświęcenia i przeniesienia jego relikwii w godniejsze miejsce, zobaczono jego ciało, a nawet szaty nie były tknięte rozkładem co jeszcze bardziej spotęgowało wiarę jego świętości. 3 listopada 743 roku część jego relikwii umieszczono w kościele św. Pawła w Liege, a część przeniesiono do kościoła w opactwie Andage, gdzie powstał główny ośrodek kultu św. Huberta. Miejscowość ta z czasem przybrała nazwę Saint-Hubert. Ta nazwa zachowała się do dzisiaj, zaś dzień poświęcenia relikwii uznano za dzień jego święta.. Miało to miejsce 3-go listopada i ten dzień przyjmuje się za jego imieniny i święto myśliwych zwane Hubertusem lub Hubertowinami. Intensywny kult w tamtych czasach łatwo rodził legendy lub przyjmował za swoje te już istniejące. Tak też stało się z legendą św. Huberta. Trudno jest dziś ocenić na ile św. Hubert , a na ile umiejętności zakonników przyczyniły się do zmniejszenia się plagi wścieklizny. Podania mówią, że przy grobie św. Huberta następowały uzdrowienia chorych na epilepsję, a przede wszystkim na wściekliznę. Szczególną moc w leczeniu wścieklizny miała stuła biskupia. Wszczepienie w skórę chorego nitki z niej pochodzącej ratowało życie zarażonemu wścieklizną. Ponadto opactwo słynęło z hodowli psów myśliwskich i to najlepszych ras, co przyciągało do klasztoru rzesze myśliwych. Wszystkie elementy kultu św. Huberta; jeleń z krzyżem, praca duszpasterska wśród leśnych ostępów, znajomość sztuki myśliwskiej, a co za tym idzie i zwierząt, hodowla doskonałych psów myśliwskich, umiejętność leczenia odzwierzęcej choroby przyczyniła się do obrania przez leśnych ludzi tego świętego za swojego patrona. Kościół uznał też, mając na uwadze jego „widzenie” związane z polowaniem, że będzie on patronem myśliwych przeciwstawiając go wyznawanemu jeszcze gdzie niegdzie kultowi Diany (na terenach polskich Dziewanny) – bogini łowów, kultowi św. Eustachego, który pierwotnie miał na imię Placyd i był żołnierzem cesarza Trajana i który podczas polowania ujrzał jelenia z jaśniejącym między tykami wieńca krzyżem i usłyszał głos: „Placydzie, dlaczego na mnie polujesz? Ja jestem Chrystusem, który od dawna poluje na ciebie”. Po tym widzeniu stał się chrześcijaninem i przyjął imię Eustachy. Zginął ponoć męczeńską śmiercią wraz z rodziną, nie chcąc zmienić wiary i kultowi św. Egidiusza który pochodził z Aten i osiedlił się jako pustelnik w Prowansji. Został ranny w rękę przez myśliwych, gdy osłonił przed nimi chroniącą się u jego stóp łanię. Jednym z pierwszych miejsc czci św. Egidiusza (w Polsce znano go pod imieniem Idziego) było opactwo bernardyńskie w Ardenach i fakt ten spowodował najprawdopodobniej powiązanie jego kultu z osobą św. Huberta. Ich żywoty utrwalone w postaci legend, były bardzo do siebie podobne.
Kult św. Huberta dość szybko rozprzestrzenił się po prawie całej Europie, zwłaszcza pod koniec średniowiecza. Do Polski przyszedł on wraz z dynastią Saską. W 1923 roku powołany do życia Polski Związek Łowiecki na bazie stowarzyszeń łowieckich działających w czasie zaborów - ustanawiając swoją odznakę - wieniec jelenia z krzyżem pośrodku nawiązał do legendarnego widzenia. Z biegiem lat w Polsce zbudowano wiele kościołów i kaplic oraz niezliczoną ilość kapliczek ku jego czci..
Jedna z takich znajduje się w lesie Tuligłowy k/Pruchnika. Kapliczka ta jak podają ustne przekazy była już tam przed II wojną światową , lecz w 1944 roku została zniszczona przez żołnierzy armii czerwonej którzy urządzili sobie do niej strzelnicę gdy stacjonowali w tym lesie w marszu na Berlin. Koło łowieckie „Ryś Pruchniki”, które gospodaruje na tym terenie podjęło w 1977 roku inicjatywę jej odbudowania i w 1979 roku ją odbudowano od podstaw. Uroczyste jej poświęcenie nastąpiło 3 listopada 1979 roku w czasie mszy polowej przy niej, co w konsekwencji skutkowało tym, że myśliwi koła mieli ze strony ówczesnych władz polityczno gospodarczych województwa groźby rozwiązania koła, pozbawienia pozwoleń na broń myśliwską. Od tamtej pory w myśliwskiej tradycji Koła Łowieckiego „Ryś Pruchnik” polowania „hubertowskie” rozpoczynają się zazwyczaj uroczystą mszą polową przy tej leśnej kapliczce, która ma uroczysty ceremoniał, co podkreśla obecność sztandaru koła, myśliwski wystrój ołtarza, udział myśliwych w liturgicznych czytaniach, a niekiedy oprawa muzyczna myśliwskimi sygnałówkami. Msze takie są zwykle w intencji zmarłych i żyjących myśliwych, mają formę dziękczynną za miniony sezon, proszą o obfitość darów lasu i pól oraz w rozpoczynającym się sezonie polowań zbiorowych, o bezpieczny powrót z tych łowów. Przy tej kapliczce młodzi adepci sztuki łowieckiej składają też na sztandar koła swoje ślubowanie myśliwskie następującą rotą: przystępując do grona polskich myśliwych ślubuję uroczyście: przestrzegać sumiennie praw łowieckich, postępować zgodnie z zasadami etyki łowieckiej, zachowywać tradycje polskiego łowiectwa, chronić przyrodę ojczystą, dbać o dobre imię łowiectwa i godność polskiego myśliwego.
Polowania hubertowskie maja też charakter wyjątkowy, uroczysty, myśliwi dbają o dobrą atmosferę. Bierze się tylko symbolicznie 2 – 3 mioty. Polowanie takie kończy uroczysty pokot, a później biesiada myśliwska. Przy biesiadnych stołach myśliwi opowiadają jak to drzewiej bywało, oraz o obecnych przygodach myśliwskich. Dzieje łowiectwa sięgają początków historii człowieka. Polowanie obok zbieractwa było jednym z najstarszych zajęć człowieka. Dostarczało zarówno pożywienia, skór na ubrania, kości na narzędzia i ozdoby. Pierwsze ślady łowiectwa na ziemiach polskich pochodzą z okresu górnego paleolitu/ 40000-14000 lat p.n.e /. W jaskini „Ciemnej” w Ojcowie koło Krakowa na głębokości 6 m natrafiono na ślady życia pradawnych łowców i tak wraz z rozwojem człowieka rozwijało się łowiectwo, od krzemiennych grotów przez groty z kości, topory z rogu jelenia, oszczepy i łuki, o strzały z grotami z brązu. Pierwsze tysiąc lat naszej ery to okres nieskrępowanego myślistwa, któremu sprzyjały rozległe i bogate puszcze, obfitujące w zwierzynę. W X- XIII w powstaje i kształtuje się łowiecki monopol księcia, a następnie króla, zwierzyna zostaje podzielona na grubą i drobną. Wiek XIII to szczyt rozwoju łowiectwa na ziemiach polskich, głównie za sprawą – Kazimierza Wielkiego, miłośnika polowań. Polski język łowiecki zaczął się kształtować za panowania pierwszych Piastów. Był to okres kiedy czyny łowieckie dorównywały rycerskim. Kolejny wielki krok w rozwoju łowiectwa nastąpił XVI w, za przyczyną arkebuza- pierwszej myśliwskiej broni palnej. W tym czasie na dziki polowano przy użyciu specjalnych mieczy, które z czasem skrócono i w ten sposób powstał dzisiejszy kordelas. W XVII w po raz pierwszy użyto do polowań sokołów, co dało początki sokolnictwu- osobnej gałęzi myślistwa. W owych czasach łowiectwo było domeną królów. Zapalonymi myśliwymi byli; Władysław IV , Jan III Sobieski, August III, Stanisław August- to za jego panowania wydano ustawę ponawiającą uchwałę Jagiełły, zabraniającą polowania na cudzych gruntach. Określono czas łowów ,od św. Bartłomieja do 1-go maja. Na początku XIX w wielkie łowy zaczęli urządzać średnio zamożni ziemianie. Łowiectwo ponownie rozkwitło, jest to też okres wielkich konnych polowań przy udziale psów gończych. Druga połowa XIX w to początek zorganizowanego nowoczesnego łowiectwa na ziemiach polskich. W 1876 r założono Galicyjskie Towarzystwo Łowieckie- pierwowzór obecnego PZŁ. W 1884 r powstało działające do dziś Otwockie Koło Myśliwskie im. Św. Huberta. W 1923 na zjeździe w Warszawie powołano Centralny Związek Polskich Stowarzyszeń Łowieckich, przekształcony w1929 r w Polski Związek Stowarzyszeń Łowieckich, który w 1936 r przybrał istniejącą formę Polskiego Związku Łowieckiego. Na czas II wojny światowej PZŁ zawiesił działalność, odnowił się w 1945 r. Obecnie Łowiectwo nie jest jedynie formą rozrywki, ale ochrony i hodowli zwierzyny. Już w drugiej połowie XIX w narodził się etos myśliwego, wyznaczający stosunek człowieka do łowiectwa, zwierzyny i całej ojczystej przyrody. Sformułowane przez Wincentego Pola credo współczesnego łowiectwa brzmi: „Człowiek współczesny odcięty od żywego oddechu natury, polując dopełnia ten brak ciągłego związku z naturą w chwili gdy znajdzie się wśród wiejskiej ciszy, pod sklepieniem drzew cienistych lub pod namiotem cienistego drzewa.„ Dzisiejsze łowiectwo jest spadkobiercom zwyczajów, tradycji tworzonych i kultywowanych od początku ludzkości. Oto niektóre:
Chrzest myśliwski, czyli przyjęcie do grona myśliwych młodego adepta, któremu udało się strzelić pierwsze w życiu zwierzę ,zwykle jest to zając, kuropatwa lub kaczka. Po odtrąbieniu „śmierci zwierza” towarzyszący młodemu myśliwemu senior, lub łowczy nakazuje klęknąć na lewe kolano i farbą z ubitej sztuki znaczy czoło myśliwego, a dobry obyczaj każe nie zmywać farby do końca polowania. Farba to w gwarze , krew ubitego zwierza. Żony, matki, siostry i towarzyszki myśliwych powinny orientować się w gwarze i zwyczajach myśliwskich. Po pierwsze dlatego, żeby cokolwiek zrozumiały z łowieckich opowieści, po drugie żeby nie wzywały pogotowia na widok świeżo ochrzczonego gdy wróci do domu cały w farbie
Pasowanie na rycerza św. Huberta, odbywa się to wówczas gdy myśliwy (fryc) ustrzeli pierwszego grubego zwierza i staje się ćwikiem. Ceremoniał wygląda podobnie, fryc klęka na lewe kolano, po grzbietowej stronie ubitego zwierza, lewą ręką trzyma broń , prawą kładzie na zdobyczy, myśliwi zdejmują nakrycia głowy , grany jest sygnał „pasowanie”. Następnie łowczy umoczonym w farbie kordelasem albo „złomem” znaczy krzyż na czole myśliwego i mówi "Zgodnie z wielowiekową tradycją pasuję Cię na rycerza świętego Huberta, znakiem farby Cię znaczę. Bądź zawsze wierny kniei i dobrym obyczajom łowieckim, przestrzegaj prawa łowieckiego. Darz Bór Ci życzę". Tradycja ta sięga czasów starożytnych, gdzie głowy zwycięzców wieńczono laurami. Przez wiele lat zwyczaj ten modyfikowano, lecz jego sens i idea pozostały niezmienione. Dawniej złom otrzymywał myśliwy, który ubił okazałego byka, obecnie z powodu malejącej liczby zwierzyny , złomem honoruje się po ubiciu dzika, sarny lub jelenia.
Ceremoniał złomu wygląda następująco; łowczy lub towarzysz myśliwego ułamuje, nie ucina, gałązkę jedliny/ obecnie może to być również świerczyna, sośnina lub dębina, zależnie od tego co rośnie w łowisku/ , wkłada ją w gębę jelenia lub gwizd dzika jako tzw .”ostatni kęs” , drugą część jedliny moczy w farbie ubitego zwierza i podaje na kordelasie lub kapeluszu szczęśliwemu myśliwemu, klęczącemu z odkrytą głową, ze słowami „Darz Bór” . Złom zatyka się za wstążkę kapelusza i nosi do końca polowania. (a także zadzierając nosa pokazuje żonie i znajomym) Tradycja złomu to nie tylko triumf myśliwego, to także oddanie szacunku pokonanej zwierzynie.
Pokot jest to tradycyjne ułożenie zwierzyny po zakończeniu zbiorowego polowania. Sposób ułożenia zwierzyny określa hierarchia ważności , nie według wielkości ale wg. rangi zwierzyny w lesie i trudności jakie trzeba pokonać, aby ją zdobyć. Zwierzynę układa się na prawym boku , głową w kierunku myśliwych Najpierw kładzie się wielkie drapieżniki ; rysie i wilki / czyli sierść/ potem; łoś, jeleń, daniel, dzik, sarna /czyli chyb/ następnie lisy, kuny, jenoty, zające / turzyca/ na końcu bażanty i kaczki /czyli pióro/. Myśliwi z gołymi głowami oddają cześć zwierzynie, sygnaliści otrąbiają pokot sygnałem „Na śmierć” Dobry myśliwski zwyczaj zakazuje przekraczania pokotu.
Królem polowania zostaje myśliwy, który strzelił najwyżej postawionego w hierarchii zwierza, bez względu na ilość strzelonych przez innych myśliwych sztuk. Np. jeden strzelony przez myśliwego lis będzie wywyższać go nad zdobywcę nawet 10 zajęcy. Ot takie miał szczęście. W razie zdobycia przez dwóch lub więcej myśliwych tej samej ilości zwierzyny z tego samego gatunku należy wyżej postawić zwierzynę trofeową. W razie zdobycia zwierzyny trofeowej przez więcej myśliwych, wyżej należy postawić zwierzę o wyraźnie większym trofeum. W przypadku równej wielkości, a nie strzeleniu innej przez tych myśliwych zwierzyny to o przyznaniu tytułu króla decyduje, kto pierwszy strzelił daną zwierzynę. Powyższy przypadek nie dotyczy, wówczas gdy jeden z myśliwych strzelił dodatkowo inną zwierzynę. Wtedy tytuł króla przypada jemu.
Tytuł pudlarza polowania powinien przypaść temu myśliwemu, który oddał najwięcej niecelnych strzałów. Jednakże jeden celny strzał anuluje poprzednie pudła Można by tak pisać i pisać o zwyczajach Łowieckich i pewno nigdy by się nie skończyło, a to dlatego, że polowania nadal się odbywają myśliwi kultywują stare zwyczaje, Przesądy będą wieczne, gwara myśliwska przetrwała i czas jej niegroźny Polowanie to pewien rodzaj misterium* na łonie natury, przypominające o potędze dzikiej przyrody, o obowiązującej w niej odwiecznych prawach, o ciągłej walce o przetrwanie, i to nie tylko dzikiej przyrody, grubego zwierza, ale pięknego krajobrazu, muzyki, starej tradycji, trochę pogańskiej, trochę chrześcijańskiej.
Opracował: Kazimierz Szuba